Pinara - archeologiem być!

Podczas jednego z wykładów na archeologii, wykładowca opowiadał, w jaki sposób odkrywano stanowiska archeologiczne. Wielokrotnie słyszałem jak w XIX i XX wieku opłaceni przez króla podróżnicy wyjeżdżali w różne miejsca i dosłownie odkrywali nieznane. Jednym z najpopularniejszym kierunków była Turcja. Nie będzie przesadą, jeżeli napiszę tutaj, że Pinara, stanowisko archeologiczne w zachodniej Licji, dosłownie zatrzymało się w czasie i przekraczając granice tego miejsca, można poczuć się jak odkrywca z początku ubiegłego stulecia.
Pinara w języku licyjskim oznacza „okrąg”. Była niegdyś jednym z najważniejszych miast Licji. Świadczy o tym m.in. fakt, że miała ona aż trzy głosy podczas zbierania się Ligii Licyjskiej – czyli spotkań i obrad, podczas których rozmawiano o najważniejszych kwestiach regionu (podobnie jak u nas w sejmie i senacie), zakończonych głosowaniem. Była jednym z 6 miast wyróżnionych taką liczbą głosów.
 

Co Pinara daje od siebie?

 

Dojeżdżając pod bramy stanowiska archeologicznego (jest już zrobiona dobra, asfaltowa droga), od razu rzuci nam się w oczy wysoka góra, której powierzchnia poprzecinana jest malutkimi otworami. Kiedy byłem w tym miejscu pierwszy raz, to dosłownie złapałem się za głowę, gdy uświadomiłem sobie, że na tej ok. 400 metrowej górze znajdują się wykute grobowce! Paulina zareagowała dosłownie tak samo. Co ważne, grobowce są skierowane na najwyższą górę w okolicy – Uyluk.

Pierwsze wrażenia podczas zwiedzania Pinary są wręcz obłędne! Odwiedziliśmy setki stanowisk archeologicznych, ale takiego miejsca jak te jeszcze nie widzieliśmy. Starożytne miasto założone jest na górze, przez co zagląda tu mniej osób, dzięki temu na gigantycznym stanowisku jesteś sam! Wrażenia potęgują przepiękne widoki.

 

Po stanowisku prowadzi nas szutrowa droga. Wyjątkowo, może nawet trochę w kontrze do innych antycznych miast, nie jesteśmy od początku bombardowani rewelacyjnie zachowanymi budynkami i obiektami publicznymi tj. np. teatr. Tutaj jest zielono, a gdzieś dalej za drzewami i krzakami, na zboczu góry wyłaniają się wykute grobowce. Tak wygląda całe stanowisko! Duża przestrzeń gęsto porośnięta niskimi krzakami i drzewami, które z pewnością dobrze pamiętają moment przybycia pierwszych archeologów i podróżników. Jak się dobrze przyjrzymy można dostrzec gdzieniegdzie wystające ślady tego dużego miasta.

 

Znajdziemy tutaj słynne w tym regionie grobowce licyjskie, co ważne niektóre z nich przetrwały liczne trzęsienia ziemi i naturalną destrukcję upadających drzew. Idąc drogą dojdziemy do agory miejskiej, przy której znajduje się teatr. Zachowała się w nim cavea, czyli część dla publiczności oraz jedno wejście na widownię.

Obrońcy teatru

 

Od razu po zauważeniu teatru, mało myśląc, zeszliśmy z wyznaczonego szlaku (jest to zgodne z prawem, to stanowisko można zwiedzać jak się chce, albo jak można, gdyż niektóre miejsca są wyjątkowo zarośnięte) i ruszyliśmy przez teren dawnej agory. Wspinając się na pierwsze wzniesienia, na których stoi teatr, Paulina została zaatakowana przez szerszenie. Ja jako dobry mąż rzuciłem się do pomocy, ale kamieniste podłoże utrudniło mi szybkie podbiegnięcie. Prawie się przewróciłem o wystający głaz. Szerszeń wplątał się we włosy Pauliny, na początku ciężko było go znaleźć, ale złowrogie bzyczenie było słychać cały czas. Kilka potrząśnięć i uderzeń we włosy spowodowało, że szerszeń trafił na glebę. Nie dobiliśmy go i zaczęliśmy uciekać. Wredny owad zaatakował ponownie, dogonił nas i wleciał pod koszulkę Pauliny. Poczuła ukucie i ze sporą pomocą udało się wydobyć owada, tym razem nie byliśmy litościwi. Całe szczęście, że Paulina nie jest uczulona, w przeciwieństwie do mnie, po ugryzieniu osy miałem spuchniętą połowę twarzy (sytuacja w Kirgistanie). Byliśmy daleko od wioski Minare, mieliśmy kawałek do bramki wejściowej na stanowisko, a o zasięgu w smartfonie można zapomnieć – jesteśmy w końcu w Pinarze, stanowisku dosłownie pośrodku niczego. Całe szczęście, że Paulina ma mocny układ odpornościowy i zakończyło się tylko na bąblu w miejscu ugryzienia.

Idziemy dalej

 

Na terenie Pinary mamy kierunkowskazy, które prowadzą nas do najciekawszych miejsc na stanowisku. Kilkaset metrów za teatrem znajdziecie strzałkę wskazującą na buleuterion, drugą agorę oraz świątynię. Mimo, że strzałka wskazuje niezbyt atrakcyjną ścieżkę prowadzącą jakby w gąszcz i to w dodatku pod górę, warto nią się udać. Nie zastanawialiśmy się długo i ruszyliśmy we wskazanym kierunku, w końcu przyjeżdża się tutaj, aby poczuć się jak prawdziwy odkrywca 100 lat temu.

 

Chwilę spaceru pozwala na dostanie się pod grobowce licyjskie, przepięknie wpisane w scenerię stanowiska. Obok znajduje się świątynia stojąca na kilkustopniowej podstawie. Zdziwiło nas, że już zrujnowana świątynia była przygnieciona przez drzewo, które runęło dokładnie na środek obiektu. Tutaj dosłownie wszystko żyje własnym życiem i chyba właśnie to zachwyciło nas najbardziej na tym stanowisku.

Idąc dalej, trochę na oślep i trochę wyznaczonym szlakiem, trafiliśmy pod buleuterion (budynek, w którym odbywały się zebrania rady miejskiej), obok niego jest druga agora. Poszliśmy kawałek dalej i doszliśmy pod zbocze góry. Pojawiły się tutaj dobrze znane grobowce licyjskie. Co ciekawe, jeden z grobowców ma wyrzeźbione rogi byka.
Pinara jest zdecydowanie najciekawszym stanowiskiem archeologicznym, które widzieliśmy. Jeżeli myślicie nad zwiedzeniem tego miejsca to przestańcie myśleć i zacznijcie działać! Miasto to dosłownie trzeba odwiedzić, my tutaj też kiedyś wrócimy. Podczas naszego zwiedzania Pinary spotkaliśmy Turka, który mieszka na północy kraju, powiedział nam że był w Pinarze 20 lat temu i kompletnie nic się nie zmieniło.

Chiwa – brylant orientu

Poczuj się jak w „Alladynie” albo w „Baśni 1000 i jednej nocy”, dzięki zwiedzaniu Chiwy, czyli jednego z najważniejszych miast Uzbekistanu. Podpowiadamy co warto zobaczyć w tej baśniowej krainie.

Czytaj więcej »

4 komentarze do “Pinara – archeologiem być!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *